Wielu jest w Polsce ludzi kreatywnych, myślących niestandardowo. Kontynuatorów spuścizny Kopernika w najprzeróżniejszych dziedzinach. Dość wspomnieć Jana Szczepanika i Kazimierza Żeglenia, którzy – to nie żart – są wynalazcami kamizelki kuloodpornej. Z kolei Józef Kosacki i Andrzej Garboś są autorami wykrywacza min. Lista polskich wynalazców jest bardzo długa. Ale często też, choć są oni prekursorami, twórcami jakiegoś wynalazku, świat o nich nie wie. Bo oprócz samego wysiłku tworzenia potrzebna jest arena, by dany wynalazek pokazać, a najlepiej go opatentować.
Jak Łągiewka zderzył się z Cambridge

Lucjan Łągiewka to siedemdziesięciolatek z Kowar bez wykształcenia wyższego. W szkole zdobywał znakomite wyniki, jednak śmierć ojca na chorobę popromienną (wydobywał uran w pobliskiej kopalni) spowodowała, że zamiast kształcić się dalej, musiał podjąć pracę, by utrzymać rodzinę. W latach siedemdziesiątych założył tartak i całkiem dobrze sobie radził. Na tyle, że mógł poświęcić się swojej pasji, wynalazczości. Usprawniał urządzenia tartaczne, ale żaden z jego wynalazków nie mógł być opatentowany, ponieważ w tamtych czasach jedynie ludzie z wyższym wykształceniem i po przepracowaniu określonego okresu czasu w danej branży mogli dostąpić takiego zaszczytu. Sytuacja zmieniła się nieco po 1989 roku. Wtedy też Lucjan Łągiewka wymyślił nieprawdopodobną rzecz, przeczącą nawet prawom fizyki. Stworzył bowiem zderzak, w którym zamontował silnik rotacyjny niwelujący kinetyczną siłę uderzenia. W 1998 roku na kowarskim stadionie, na oczach tysiąca widzów przeprowadził eksperyment. Kierowca Fiata 126p uderzył z prędkością 40 km/h w stalową przeszkodę, w której zamontowany był mechanizm Łągiewki i… samochód został nienaruszony.
Wydawać by się mogło, że ten wynalazek zrewolucjonizuje zarówno branżę motoryzacyjną, jak i wiele innych. I pewnie tak mogłoby się już dawno stać, gdyby na drodze nie pojawiło się urzędnicze bezmózgowie. Wynalazek Łągiewki w 1996 roku trafił do biura patentowego, które jednak odmówiło jego opatentowania. Stwierdzono, że urządzenie nie spełnia wszystkich kryteriów ustawowych. Trzy lata później naukowiec z Uniwersytetu w Cambirdge, Malcolm Smith, opatentował identyczny mechanizm, który obecnie jest stosowany w Formule 1.
Przez targi do gwiazd

Dziś tego typu sytuacje zdarzają się już rzadziej, a jedną z metod, by nie dopuścić do urzędniczej ignorancji są targi, na których wynalazcy prezentują swoje dzieła. Dość powiedzieć, że trzy lata temu w Paryżu podczas Międzynarodowych Targów Wynalazczości – Concours Lepine polscy wynalazcy zdobyli 31 medali, w tym 6 złotych, 11 srebrnych, 12 brązowych oraz 2 medale Stowarzyszenia Francuskich Wynalazców i Producentów AIFF. Z kolei podczas Światowych Targów Wynalazczości, Badań Naukowych i Nowych Technik “BRUSSELS INNOVA” Polacy zaprezentowali aż 93 różnego rodzaju nowe urządzenia, w tym między innymi stworzony przez 21-letniego Mariusza Bielaszka zegarek, dzięki któremu można zlokalizować osoby chore na Alzheimera. Również i w Polsce organizowane są targi nowych myśli technologicznych, między innymi w Kielcach INNOTECH czy w Poznaniu ITM. To dobre miejsca na prezentację i pokazanie światu swoich wynalazków. Co więcej, dostrzeżenie ich przez ekspertów i specjalistów daje rozgłos i gwarancję, że nikt już nie ukradnie naszego pomysłu, tak, jak to się stało ze zderzakiem Lucjana Łągiewki.